:: lego dla ego ::

 

nie bawiłabym się w te klocki, gdyby nie mlb, david bozio-made, josif brodski, adam buła, 
sophie calle, anne clark, igor czerniawski, piotr czerski, darek foks, endo, jurek franczak, 
carlos fuentes, warynia grela, majka herzog-majewska, misza janczuk, derek jarman, 
rafał jastrzębski, zuza krajewska, radek krzyżowski, kuba kubica, lech majewski, 
piotr macierzyński, łukasz maraszek, marciusz moroń, łukasz mrzygłód, ole nydahl, 
agnieszka olsten, robert ostaszewski, agata passent, pio, sylvia plath, adam pluszka, 
marta podgórnik, kevin quennesson, arthur rimbaud, josé saramago, william shakespeare, 
mariusz sieniewicz, tomek sikora, patti smith, eckhart tolle, wojtek wieteska, 
virginia woolf, michał zadara – i ty też.

 

 

 

w teorii

 

 

 

śnią ci się stworzone historie rzeczy samowite skazitelne i co z tego

że word ci to podkreśli: skoro logika ze słownika nie śni się nikomu

a słownik na to że tworzenie i twarz to dwie strony tego samego

złamanego szeląga któremu na imię język. jak gdyby tworzenie

 

było nadawaniem twarzy: i jeśli twórca będzie sprawnym rzemieślnikiem

to rozpozna swoje odbicie a jeśli natchnionym artystą to ucieknie

z wrzaskiem. i jakby pisanie było jednym pasmem perwersyjnych pieszczot

bo pisze się zawsze o nieobecnym i dla nieobecnego wciąż zmienia pozycję

 

tych przenośnych przenośni i podręcznych przerzutni przedłużając sobie

przyjemność której każdy wers jest tylko inną wersją. i jakby zakochanie

było najczystszą formą autoerotyzmu: pragnę cię tak jak pragnę samego siebie

i twojej miłości do mnie. ergo ego jak kotka maraszka chce żeby je głaskać.

 

i jakby sam sen

 

stan funkcjonalny układu nerwowego przeciwny do stanu czuwania którego istotą jest czasowy zanik świadomości [ jedna z podstawowych potrzeb biologicznych których zaspokajanie jest niezbędne dla zachowania osobnika przy życiu we śnie można wyodrębnić fazę wolnofalową charakteryzującą się występowaniem fal o małej częstotliwości i wysokiej amplitudzie oraz paradoksalną gdy znacznej głębokości snu towarzyszy szybki rytm beta charakterystyczny dla stanu nasilonego czuwania marzenia senne występują podczas snu delta i w fazie paradoksalnej przy czym jest zapamiętywana treść marzeń występujących tylko podczas snu paradoksalnego ] badania wykazały że sen jest aktywnym procesem sterowanym przez wyspecjalizowane ośrodki pnia mózgu istota tego procesu nie jest jednak znana

 

był samotną wyprawą dziurawą łódką do nieistniejących indii

gdzie pewne plemiona wciąż wierzą że z czasu da się uciec tylko przez nagłą

miłość od każdego wejrzenia a jawa to zły sen w którym mam teraz pod ręką

prawie wszystkie twoje książki a ciebie nie mam: i że kolumb był bogiem.

 

 

 

w praktyce

 

 

 

szkoda że skończył się browar i nikt nie pożyczy fajek

ostatni nocny uciekł: pierwszy poranny będzie za godzinę

szkoda że rower się zepsuł kiedy ostatnio jechaliście na nim we dwoje

i szkoda że cała reszta mieszka na drugim końcu miasta

 

w praktyce możesz jeszcze zadzwonić: bo może jeszcze nie śpi

może otworzy drzwi pożyczy ręcznik posunie się pod kołdrą

może rano będzie kawa papieros jajecznica na śniadanie

i może nawet kiedyś się zakochasz choć tamten raz miał być ostatni

 

w sumie może wynajmiecie razem jakieś mieszkanie

może starczy wam kasy na sztywne łącze i wspólne wakacje

rodzice znowu pomogą gdy uwierzą że tym razem to na serio

zresztą już czas was ściga po lodowisku lustra

 

może kiedy urodzi się dziecko zdążycie już trochę przytyć

i zmarszczki osaczą was na tyle by uniemożliwić ucieczkę

a może jeszcze wystarczy pensji na tenisa i fitness: a rozsądku

w sam raz na reklamowe rozkosze regularnych romansów

 

możesz jeszcze jak arthur rzucić wszystko wyjechać do afryki handlować hebanem

lub jak nasz uciekający pan młody obmacywać coraz młodsze barmanki

 

możesz jak dziewięcioletnia karnamoni poślubić psa by chronił cię od złego

zgodnie z praktykami plemienia santhal w bengalu zachodnim

 

możesz też jak rainer po katastrofie tankowca prestige u wybrzeży hiszpanii

z innymi wolontariuszami zbierać z plaży ropę łyżeczką do zupy

 

w praktyce możesz ostatecznie skołować jeszcze jedną fajkę

i przeczekać godzinę na dworcu: tylko czy to coś zmieni

 

 

 

 

w sumie

 

 

 

w sumie o co ci chodzi? masz co jeść gdzie spać i do kogo się odezwać

masz też przekonanie że nic nie ma większego znaczenia i zamiast walić

głową w ścianę można jeszcze wbić zęby w stół a nożyce zawsze się

 

odezwą: i wiesz już że z miłością jak z dominem po pierwszej porażce

walą się wszystkie następne i ostatecznie nikt nie jest gorszy ani lepszy

w łóżku skoro orgazm trwa zawsze tylko jedną chwilę: i rozumiesz też

 

że łatwiej znaleźć meteoryt na saharze niż tak zwane prawdziwe

szczęście które aż się prosi o cudzysłów: ostatecznie wystarczy

wypatrywać ciemnych kamieni na jasnym piasku jak poucza newsweek

 

i wzrusza cię do łez to że reżyser derek jarman przez tyle lat bił się

z aids: choroba cios za ciosem wydzierała mu wzrok aż w końcu zobaczył

już tylko czysty błękit nie zmącony niczyimi łzami (aż chce ci się

 

wyć) i bulwersuje cię historia tej laski która na początku czerwca

zdetonowała się w drzwiach autobusu wiozącego rosyjskich pilotów

latających nad czeczenią: i nic z niej nie zostało dosłownie nic (mokra plama)

 

i szanujesz uczucia uroczego faceta który z lekkim zmieszaniem wyznaje

że kocha jednocześnie dwie kobiety z których jedną poślubi jesienią a drugiej

będzie szukał w następnym życiu (i prawie chcesz wierzyć że znajdzie)

 

więc o co chodzi? o ten moment tuż po przebudzeniu kiedy całym ciałem

czujesz że nie ma żadnej nadziei na to żeby wyjść z twarzą z tej farsy i że

pętla czasu liże twoją szyję tak samo jak gryzła po glinianym karku

 

gilgamesza? a może o to że rok po roku coraz mniej rozumiesz  dlaczego

z czasem ubywa ci poczucia humoru a zamiast mądrości przybywa życiowej

głupoty: i wtedy pragniesz  jak sylvia zasnąć z głową w piekarniku albo

 

jeszcze lepiej jak virginia bez tchu kołysać kamienie w kieszeniach?

chodź głuptasie lepiej ulepimy bałwana na obraz i podobieństwo twoje

i z marchewką zamiast nosa doczekasz kolejnej wiosny: bo nie ma

 

życia które dałoby się jakoś objąć rozumem i w sumie każda sekunda

jest zagadką której rozwiązanie bez końca umyka dopóki na końcu

śmierć jak prowizoryczna pointa nie powali nas w ostatniej linijce

 

 

 

 

 

w sam raz

 

 

im bliżej końca, tym jestem dalej

(giacometti)

 

 

pada śnieg wielkości znaczków pocztowych które przyklejają się do szyby

poeta d’annunzio zrzuca bomby ze swojego samolotu a triest cały płonie

poeta adam wiedemann idzie na pierogi do pani stasi

poeta ernesto cardenal rzuca kolejną narzeczoną i zostaje maoistą

poeta miloš biedrzycki szuka ropy na pustyni i tytoniu do mojej fajki wodnej

poeta konstantyn kawafis pracuje w brytyjskim biurze do spraw melioracji w aleksandrii

poeta piotr czerski ma podwójne życie i nie ukrywa że ma wiele do ukrycia

poeta jaś kapela nie ma nic do ukrycia i niewiele więcej do stracenia

poeta miklós radnóti umiera zastrzelony na skraju szosy a kieszenie jego płaszcza pełne są wierszy

 

jeśli hans magnus enzsensberger ma rację to w każdym kraju poezję czyta około trzech tysięcy ludzi

 

poeta darek foks dochodzi do wniosku że prozaikom jest łatwiej i zostaje prozaikiem

poeta adam pluszka zostaje prozaikiem ale wciąż dzieli mieszkanie z poetą a łoże… a co was to obchodzi

poeta jerzy franczak zostaje prozaikiem a czytelniczki wysokich obcasów wyrywają stronę z jego zdjęciem i wodzą palcami po jego długich rzęsach i zabandażowanej dłoni

poeta ernesto cardenal rzucony przez kolejną narzeczoną zostaje księdzem

spiker w radio mówi że pada śnieg wielkości znaczków pocztowych które przyklejają się do szyby

 

 

 

 

 

 

w mieście

 

 

z tych co mnie zapomnieli

złożyłoby się miasto

(josif brodski)

 

 

nawet stąd wciąż widać nasze miasto jak na dłoni

kiedy zaciśniesz palce zmieścisz je w kieszeni

 

ja właściwie jestem stąd ale często zmieniam współrzędne

szerokość łóżek długość związków temperaturę uczuć

 

stąd dobrze wiem że nasze miasto wciśnie się wszędzie

i nigdzie nie można go porzucić

 

każdy swoje miasto nosi w sercu

 

nawet kiedy zaciśniesz oczy

 

nawet w sercu innego miasta

 

nawet wtedy myśl o mnie

chociaż mnie nie

ma na żadnej mapie

 

 

 

 

 

 

w szachu

 

 

 

w końcu nic wielkiego się nie stało. tylko

pewne zdjęcia trzeba będzie wyrzucić

wymazać niektóre maile i usunąć esemesy.

 

bo w końcu od początku było wiadomo

że nic z tego nie będzie. i może dlatego

tak bardzo boli teraz ta pustka: po niczym.

 

ale w końcu czas zrobi swoje. i za jakiś

czas się okaże że potrafisz obojętnie mijać

wszystkie miejsca w których teraz stanął czas.

 

w końcu nauczysz się że można brać nie dając

patrząc w oczy głęboko rozmijać się z prawdą

być z kimś i móc w każdej chwili odejść.

 

tylko czemu nazywać to dojrzałością? skoro

nawet dzieci wiedzą że miłość jest tylko jedna

a prawdziwa przyjaźń trwa przez całe życie

 

 

 

 

 

 

w końcu

 

 

 

końca nie widać. wąż połyka swój ogon

panna młoda wybiera kremową sukienkę

mówisz to nie ma sensu nie możemy się rozstać

bo nawet za sto lat będziemy czuć to samo

a ja już nic nie czuję w sobie poza tobą

i nawet nie jestem sobą kiedy ciebie nie ma

tylko nocą rosną mi skrzydła i pazury

gdy tobie śnią się bajki znad bajkału

 

mówię to nie ma sensu nie możemy tak zostać

bo to co nie ma sensu często trwa bez końca

a ty już jesteś bliżej niż piżama ciału

i moje serce samo skacze ci do gardła

rano wystarczy tylko włosy ułożyć na żelu

by z jasnym czołem doczekać wieczora

gdzie i tak wszystkie klocki ułożą się same

w końcu powroty też nigdy się nie kończą

 

ale końca nie widać. wąż połyka swój ogon

panna młoda dojrzewa owinięta w welon

mówisz to nie ma sensu nie możemy się rozstać

bo już nic nas nie łączy: kelner przynosi rachunek

a ja już jestem dalej niż sięgasz pamięcią

i koniec świata depcze mi po piętach

w końcu i tak kto za sto lat będzie pamiętał

kolejną pannę młodą obsypaną ryżem

 

 

 

 

 

w przyszłości

 

 

 

potasuj lewą ręką i przełóż trzy razy teraz posłuchaj

jeszcze dziś się upijesz jutro wstaniesz z kacem

godnym nocy poślubnej po kilku weselach

zjesz na śniadanie muesli wypijesz trzy kawy

napiszesz kilka maili i na pewno nie umrzesz

 

w poniedziałek po pracy pójdziesz na wernisaż

kultowej endo której przyjaciółka zuza

od środy chce cię poznać z niebieskookim rafałem

we czwartek da ci jego numer i pokaże zdjęcie

w nadziei że w ten piątek spotkasz go w warszawie

 

teraz wybierz trzy karty i połóż obok siebie popatrz

ten facet o którym myślisz kocha tamtą kobietę

która wciąż chce cię poznać choć trochę się boi

że to właśnie przez ciebie za parę lat się rozstaną

a ich dziecko wychowa się w rozbitym domu

 

(ale to nie przez ciebie bo ty o nim zapomnisz

prędzej niż wydasz kolejną książkę i niż ci się zdaje

fakt to niezwykły człowiek i drugiego takiego

już w tym mieście nie spotkasz więc lepiej stąd wyjedź

nim się rozstaną bo on ciebie nigdy nie zapomni)

 

na razie jeszcze tańczą razem a ty szukaj szczęścia

z mężczyzną starszym od siebie o smutnych zielonych

oczach który jest nietutejszy jak to mówią z drogi

może to cudzoziemiec pięćdziesiąt złotych proszę

mówi wróżka i bardzo dyskretnie drapie się pod stołem

 

 

 

 

 

w porządku

 

 

let me not to the marriage of true minds

admit impediments. love is not love

which alters when it alteration finds,

or bends with the remover to remove…

                                                                                   (shakespeare, sonnet 116)

 

 

a to już przerabialiśmy – puste mieszkanie puste butelki puste ręce

w radio radiostacja w komputerze kwitnące świeże antywirusy

w kieszeni przeterminowane prezerwatywy i głucha komórka

i tylko ta noc nie ma końca bo ktoś bliski znów daleki

na dzień dobry zupełnie zapomniał powiedzieć dobranoc

 

ale wszystko w porządku – mam przecież głowę na karku

i wiem że nawet najdłuższa noc zawsze kończy się nad ranem

i że pogoda uczuć jak to pogoda może się załamać

ale najważniejsze żeby wciąż mieć wspólny klimat –

dlatego jutro ci powiem że wszystko w porządku

 

że masz piękny uśmiech gdy pytasz kiedy będziemy sami

i masz piękne plecy kiedy odwracasz się do mnie plecami

i skoro dla ciebie to nie problem że mam z nami problem

to wszystko jest w porządku – i wtedy w radio mówią że ślepy

homer w rzeczywistości nigdy nie istniał a ten szekspir

 

który jeśli istniał to tak naprawdę był gejem podobno kiedyś

bardzo dawno temu pisał że miłości nie odmienią chwile

dni miesiące ona trwa i trwać będzie po sam skraj zagłady

jeśli się mylę wszystko inne też mnie łudzi że piszę to że

kochał choć raz któryś z ludzi – i już nic nie jest w porządku.

 

 

 

 

 

w plecy

 

 

 

odwracanie się plecami wymaga żelaznej dyscypliny ogromnej koncentracji anielskiej cierpliwości

 

żeby przypadkiem wcześniej nie wybuchnąć płaczem nie zacząć wrzeszczeć tupiąc tłuc talerzy

 

odwracać się należy konsekwentnie bez pośpiechu zgodnie z sumieniem z ruchem wskazówek zegara

 

najlepiej w milczeniu od śniadania do kolacji od stołu do telewizora od zamkniętych drzwi do otwartego okna

 

odwracanie się plecami to praktycznie mój sposób na przetrwanie och jestem w tym mistrzem zaraz zobaczysz

 

a kiedy już pokażę ci plecy uśmiechnę się

jak janus

 

 

 

 

 

w dobrej wierze

requiem dla mojego ego

 

 

...nie ma żadnego wyjścia, mieszkamy w zamkniętym pokoju 

i malujemy świat i wszechświat na jego ścianach...

(josé saramago)

 

 

niech to zostanie między nami ale chyba już ci nie wierzę

przeważnie wierzymy nie rozumiejąc – gdy zrozumiemy

tracimy wiarę – a im lepiej cię rozumiem tym bardziej mam

dosyć pachnących półprawd którymi mydlisz sobie oczy

 

i już nie wierzę w to że uda ci się zadbać o naszą przyszłość

zresztą im więcej człowiek ma tym więcej może stracić

nawet nie ma sensu chować niczego na czarną godzinę

czarna godzina jest właśnie wtedy kiedy tracisz wszystko

 

i niech to będzie naszą słodką tajemnicą ale niewiele do ciebie

czuję i nie uwierzę że nowe uczucie może być tu jakimś wyjściem

bo nie ma żadnego wyjścia mieszkamy w zamkniętym pokoju

i malujemy świat i wszechświat na jego ścianach – jak pisał

 

pewien portugalczyk – dlatego nie wierzę w plany ani obietnice

przyszłych planów pięknych podróży poczytnych publikacji

i nie sądzę że można tak łatwo się zmienić a muchy z nosa wyfruną

na skutek skomplikowanych rytuałów oddechowych z nepalu

 

i wiesz niech to pozostanie między nami ale w sumie nie chcę

mieć z tobą do czynienia więcej niż to naprawdę konieczne

może będzie lepiej jeśli jutro nasze pociągi się rozjadą

ja pójdę swoją drogą – ty mądralo zostaniesz w swoim lustrze

 

 

 

 

 

 

w rzeczy samej

 

 

 

witamy w klubie – widać ciebie też ktoś tak załatwił

że teraz kuszą wąskie parapety i wysokie mosty

bo jak tu dalej żyć w tym pustym mieszkaniu

do którego już nikt nie wróci i nikt nie zadzwoni

 

i pies z kulawą nogą nie zawyje z racji twej nieobecności

kiedy w końcu rzeczywiście stanie ci się coś złego

a twoje ciało z głodu zjedzą twoje własne koty

jak ze znawstwem pisze agata w jednym z felietonów

 

wiesz że angielscy policjanci umieją z wyglądu ciała

topielca wnioskować o motywach śmierci samobójczej

podobno dłużnicy opadają na dno bez cienia wahania

za to zakochani do ostatniego tchu walczą o życie

 

przecież to ulga nie należeć do nikogo i nie musieć więcej

rozmyślać o tym jak go zadowolić ani jak go zmienić

martwić się jak do niego dotrzeć i jak od niego odejść

dbać o to jak go zrozumieć – i jak go zapomnieć

 

w ostateczności co po nas zostanie? okruszki na stole

zawsze będą zatkane uszy i zasznurowane usta

mężczyźni patrzący w ścianę kobiety patrzące w lustro

oni będą palić na balkonie one płakać w poduszkę

 

i po co wchodzić w związki skoro nie szukamy siebie

nawzajem tylko jeszcze czegoś czego może wcale nie ma

ale jeśli masz przypadkiem inne zdanie na ten temat

chodźmy na spacer – chętnie dam się znów przekonać

 

 

 

 

 

w czym problem?

 

 

 

dość długo żyjesz ale wciąż na krótki dystans zawsze tu zawsze

teraz za to nie zawsze świadomie a nie znający się na żartach czas

jak w kiepskiej metaforze płynie ci przez palce. mijają kolejne

rocznice matury rośnie broda dowcipów i metryka kompleksów

 

bo jakoś nie udało się zarobić na dobre mniemanie o sobie nie udało

się dorobić domu na kredyt samochodu do parkowania pod domem

rodziny do zapakowania w ten samochód co gorsza nie udało się dorobić

do tego sensownej teorii a teoretycznie to zawsze było twoją mocną

 

stroną. za to w praktyce zawsze dostajesz w łeb gdy z pewną

nieśmiałością zaczynasz robić pewne plany na przyszłość i wtedy

właśnie centralnie wszystko ci się wali: co ma przynajmniej tę

zaletę że już nic więcej zawalić się nie może. ile w tym nadziei.

 

upraszczając sprawę można zahaczyć o banał takie to wszystko proste:

szczególnie na początku. takie cholernie trudne: przeważnie pod koniec.

z reguły jednak pokręceni ludzie przyciągają pokręconych ludzi może

po prostu dlatego że z innymi umarliby z nudów: więc w czym problem?

 

pozostaje tylko dopracować kolejny scenariusz: jakiej riposty uniknąć

jakiego suflera wynająć jak długą spuścić kurtynę milczenia żeby nikt

nie cierpiał. tu niestety pokręceni ludzie mają słabość do teatralnych

przedstawień. dlatego to pewnie nie ostatnia lekcja za to po lekcjach

 

dla odmiany polecam kino: ogród rozkoszy ziemskich majewskiego

piękny pokręcony film o najprostszych sprawach bo nie da się ukryć

że w końcu i tak zostanie z nas trzydzieści osiem litrów wody dwanaście

kilo węgla i trzy gramy żelaza. o ile dobrze pamiętam proporcje.